Subscribe Twitter Facebook

środa, 13 października 2010

"Stalker" - Andrej Tarkowski. Razem przekroczmy Strefę!


Z kinem rosyjskim tak naprawdę zetknęłam się po raz pierwszy siedemnaście lat temu. Pape przyniósł do domu starą kasetę wideo, pożyczoną od sąsiada i zaczął oglądać ten właśnie film, a ja, jako że i tak nie miałam nic lepszego do roboty, usiadłam i zaczęłam wpatrywać się w ekran telewizora; z początku bezmyślnie, później lekko otumaniona a na końcu - zafascynowana. Pamiętam, że przez wiele dni żyłam wspomnieniem tego filmu, zasypiając śniłam o Zonie* a zwykły podmuch wiatru, źdźbło trawy czy bezpański kundel wałęsający się po okolicy, wydawały mi się czymś niezwykłym. Myślałam sobie nawet: Czy to ja tu nie pasuję, czy może coś z Ziemią się stało przez ten czas? 


Film Andrieja Tarkowskiego, pt: "Stalker" (z 1979r.) należy do ścisłej czołówki światowego kina pomimo że coraz mniej się mówi o twórczości tego znakomitego reżysera, coraz rzadziej też można obejrzeć na srebrnym ekranie którekolwiek z jego dzieł. Są bowiem na tyle dwuznaczne, na tyle ekspresyjne i zmuszające do uruchomienia zakurzonych zakątków naszego umysłu, iż współczesność przechodzi wokół nich jakby wcale ich tam nie było. Dla pop kultury, szalejącej tandety wokół nas, filmy takie jak "Stalker" są niewidzialne. Większość z nas woli gotowe produkty, filmy napakowane efektami specjalnymi (patrz: "Książę Persji" chociażby...); filmy które nie męczą za to serwują niezłą, lecz jakże pustą w swej wymowie, rozrywkę. Podobnie jest z książkami. Tak się akurat złożyło, że obejrzałam wczoraj parę minut z programu Wojewódzkiego na TVN, w którym gostek stwierdził to samo, co i mnie uderza za każdym razem, kiedy wybieram się na książkowe zakupy, a mianowicie, że kiedyś: "Kiedy wchodził do księgarni, miał wrażenie, że przekracza bramę innego świata; lepszego, mądrzejszego, oferującego prawdziwą kulturę - dzisiaj zewsząd atakują go Lisy, Cichopki, Dody, Zmierzchy i Pottery" - nieco frustrujące, czyż nie? Ale taka jest właśnie prawda. Piszę o tym, gdyż podobnie jak ze znajomością filmu "Stalker" tak samo jest z pierwowzorem książkowym, na podstawie której film ten powstał (choć podkreślić należy, że jest to interpretacja reżysera, dość zawężona). "Piknik na skraju drogi" czytało jeszcze mniej osób, niż widziało ten film... A szkoda, bo to prawdziwa perełka.


Nie wiem czy lubicie post-apokaliptyczne obrazy, niemniej ja za nimi przepadam. Śmiało mogę powiedzieć, że to za sprawą filmu Stalker, przebudziła się we mnie industrialna pasja, do dzisiaj fascynują mnie ruiny fabryk, zakładów, gruz, powyginana stal i samotne miejskie ptaki, unoszące się nad zarastającym beton zielskiem. Właśnie tak rozpoczyna się film Tarkowskiego. Zaznaczam jednak, że najlepiej jest wpierw zapoznać się z książką, która wyjaśnia parę kwestii, chociażby sam tytuł książki braci Strugackich tłumaczy nastrój jaki panuje pomiędzy głównymi bohaterami filmu, jak i ich stosunek do miejsca, w które się wybierają. 


Tytułowy Stalker to człowiek, który z braku innego zajęcia a także z sobie tylko znanych, filozoficzno-duchowych pobudek, trudni się oprowadzaniem "turystów" po tzw Strefie (ros: Zona). Czym jest zatem owa Strefa? Dawno temu, na Ziemi wylądowali Kosmici. Nieznany jest powód ich wizyty, liczy się tylko to, że wraz z ich odejściem, cały ten teren, został przez wojsko objęty kontrolą. Został ponoć skażony. Każdy kto ośmieli się przekroczyć granicę, ryzykuje życie... I to nie tylko ze strony żołnierzy. Książka różni się od filmu tym, iż nad Zoną wciąż unosi się radioaktywne promieniowanie, nie można swobodnie przemieszczać się po Strefie bez specjalnych kombinezonów a i to nie gwarantuje zmian genetycznych w ustroju. Tarkowski w swoim filmie odszedł niejako od tego motywu, skupiając się na samym przesłaniu: tak odległej i tajemniczej wizycie Obcych na Ziemi, jak i podróży wybranych śmiałków do Strefy, w której spodziewają się dowiedzieć zarówno prawdy o sobie, jak i o samym świecie. Według legend, Strefa jest żywa, myśli samodzielnie i czuje. To Ona decyduje kto doń wejdzie, a kto zginie. Zagląda w dusze ludzi i sama wybiera tego, kto będzie godzien dostąpić ostatecznego wtajemniczenia. A ma ono miejsce w legendarnej komnacie, do której ten kto wejdzie, kto da radę tam dojść, będzie mógł zażyczyć sobie tego, czego najbardziej pragnie.


Kolejną ważną rzeczą, czy raczej trickiem reżysera, jest jego perfekcyjne operowanie kamerą, światłocieniem oraz zmieniającymi się barwami. Już od pierwszych scen, uderza w oczy obraz świata ludzi: brudny, szary, błotnisty i pełen nędzy... By za chwilę, po przekroczeniu umownej granicy, już na terenie Zony, rozścielić przed nami sielski obraz pełen zieleni, kolorowych kwiatów, dźwięków przyrody, pomimo że odmiennej, lecz zarazem dziwnie bliskiej, znanej. Tak właśnie musi wyglądać Harmonia. Do Strefy wkroczyło trzech ludzi: Stalker, Pisarz i Profesor. Każdy z nich czegoś szuka, każdy próbuje poukładać swoje życie lub się z nim rozliczyć, każdy też spiera się z drugim o naturę rzeczy.


Myślę, że każdy kto jeszcze nie widział tego filmu wpierw powinien sobie uświadomić, że nie jest to - nawet jak w przypadku książki - zawrotne kino akcji. Tarkowski wiedzie nas spokojnym rytmem wgłąb nas samych, daje nam czas na przemyślenia, zadając co parę chwil inne arcy-ważne pytanie: Czy istnieje Bóg? Czy ty w niego wierzysz? Czym jest nasze życie? Czego pragniemy - tak naprawdę? Większość z nas na każde z tych pytań ma jakąś gotową odpowiedź, ale czy gdybyśmy rzeczywiście stanęli przed jakąś Wyrocznią, Zaczarowaną Komnatą, to czy potrafilibyśmy sformułować jedno, najważniejsze dla nas życzenie?


Mnie najmocniej urzekły w tym filmie sceny, w których z pozoru nic się nie działo. Chwile zawieszenia, odrealnienia, opuszczenia samego siebie w celu wykroczenia poza Absolut. Pod tym względem uważam Tarkowskiego za prawdziwego mistrza kamery i dźwięku. Żadna ze scen tego filmu nie jest dodana na siłę, wędrówka głównych bohaterów może znużyć tylko tych, którzy - jak pisałam na początku - szukają prostej rozrywki, pustego lecz hucznego widowiska. "Stalker" nie jest kinem łatwym, ale nie pretenduje też do miana traktatu filozoficznego; on po prostu jest metaforą. Ukazuje rodzaj ludzki jako całkowicie zdegenerowany, pozbawiony celu i sensu w swej egzystencji oraz rozpacz tych spośród nas, którzy jeszcze nie stracili nadziei. Za pośrednictwem symbolicznych scen, jak np w tej, kiedy główni bohaterowie zasypiają przy łagodnym poszumie płynącej wody, nie mając pewności, czy po przebudzeniu wciąż będą razem a towarzyszy im czarny pies (widmo czy realium?), albo kiedy przemierzają ciemne tunele, zewsząd spływa udręczona woda, Tarkowski próbuje pokazać nam ogrom niewiedzy, tajemnicy, na tle której my sami (odniesienie do książki Strugackich), wydajemy się być maleńkimi, nic nieznaczącymi drobinkami. Ale przecież każdy z nas o czymś marzy... Prawda? Każdy czegoś skrycie pragnie. I nawet jeśli nam samym może się wydawać, że pragnienie o zapanowaniu Dobra na całej Ziemi jest banalne, infantylne lub nieszczere, nie powinniśmy tracić ducha. W końcu dla każdego z nas zabłyśnie światełko w tunelu, każdy z nas na samym końcu wędrówki stanie przed zaczarowaną Komnatą i wtedy tylko od nas będzie zależało, czy przekroczymy jej próg. W końcu... Czym byłoby życie, gdybyśmy spełnili wszystkie swoje pragnienia? 

A na koniec... Gdyby ktoś wątpił pod koniec filmu, że Strefa naprawdę posiada jakąś Moc, polecam filmik:

 

9 komentarze:

Aria pisze...

Oho! Jaka dobra recenzja!
Muszę się przyznać, że tego filmu nie widziałam, choć słyszałam o nim nie mało i wciąż miałam obejrzeć. Ale wiadomo jak to jest ;)
Po tej notce czuję się zobowiązana koniecznie po ten film sięgnąć, Basia działa :D

Super wpis! :*

Szmimi ^^

Alina pisze...

Kina rosyjskiego praktycznie nie znam. Ale po Twojej recenzji i obejrzeniu sceny finałowej bez wahania wpisałam sobie na listę. Obejrzę. Powinien mi się spodobać :).

ultramaryna pisze...

Muszę to wreszcie obejrzeć! Książkę czytałam i jest naprawdę świetna.

xbw pisze...

Nie wiem co większe wrażenie na mnie wywarło, film czy książka, dwa odmienne sposoby przekazu tej samej treści. Film wielokrotnego użycia, książka do wielokrotnego czytania, najlepiej więc posiadać na własność pod ręką. Jeśli chodzi o Tarkowskiego, to polecam też jego inne filmy, na czele z Solaris wg Lema. Solaris jest teraz czytane w odcinkach w radiowej Dwójce, tak na marginesie :) Podobnym do Tarkowskiego jest Zwiagincew, jego także polecam, obaj mnie przenoszą w pozaziemskie rejony :)

Wojciech Flak pisze...

Ooo... Basia lubi Stalkera, ooo... Basia lubi Strugackich :)) Nad zaletami nie będę się rozpisywał, bo tak jak w przypadku Blade Runnera TO trzeba zobaczyć i już!
Co do samego Tarkowskiego to polecam "Nostalgię", szczególnie scenę marszu ze świeczką, która pomimo swojej prostoty wgniata w fotel.. Nie można oderwać oczu.

Tajemnica33 pisze...

Mój syn swego czasu zwariowałam na punkcie "Stalkera" i postanowił przeczytać nawet wspomniana przez Ciebie książkę, to była chyba jedyna książka samodzielnie przeczytana w całości w Jego 14sto letnim życiu :)

Anonimowy pisze...

Ja powiem tak interesujący ze utkwił mi w pamięci
(tak naprawdę to zagrałem w gre o tym samym tytule
i zachwycony nią obejrzałem ten film:D ale film naprawde bardzo dobry i ma sporo podobnych rzeczy jak kilmat nawet srawdzanie czy niema anomali srubą jak filmie jak i zarówno w grze) film bardzo dobry takich już nierobia niestety

Anonimowy pisze...

Piknik na skraju drogi to perełka, faktycznie. Ale Stalker to pseudofioozoficzny bełkot, nazwijmy to umownie, św. trójcy spod znaku sierpa i młota, który jest cięzko strawny nawet po poł litrze. Rozumiem jednak, iż miłośnicy Stalkera widzą w nim to, czego tam nie ma i interpretują każdy szmer trawy jako coś znaczącego a ptasią kupę spadająca z nieba, jak artefakt. A trawa szeleści podobnie jak ptasie kupy spadają z góry, bo taka jest natura rzeczy. Że też wam się chce dorabiać ideologię do prostych rzeczy.

Anonimowy pisze...

No cóż,widzę że ostatni komentarz który się tu pojawił na temat filmu jest spod znaku samego młota,bez sierpu .Jak człowieku nie rozumiesz pewnych rzeczy,nie widzisz,to nie bierz się za krytykę. Jeteś najwyrazniej ślepy na pewne subtelności...trudno.A pisanie o flaszkach,sierpach i ptasich kupach to dopiero bełkot...Szkoda słów.Postanowiłem coś napisać żeby wypociny wieprza opisującego perłę,nie były podsumowaniem tej dyskusji.. : )

Prześlij komentarz

 
Powered by Blogger